Miłość jest w powietrzu

W lutym miłość widać i czuć – i to nie tylko w przyrodzie! Za sprawą Dnia Zakochanych ten najkrótszy i najzimniejszy w roku miesiąc uważany jest za czas miłości i przebudzenia. Choć kalendarzowo luty to wciąż zima, w przyrodzie widać już pierwsze oznaki nadchodzącej wiosny – dzień jest coraz dłuższy, a w niektórych latach temperatury są coraz wyższe. Wbrew pozorom – w przyrodzie całkiem sporo się dzieje. Dziki rodzą młode, jelenie gubią poroże, roślinność powoli budzi się do życia, a u wielu gatunków zwierząt trwa lub dopiero rozpoczyna się okres godowy.

Komercjalizacja i globalizacja sprawiły, że Walentynki kojarzone są niemal wyłącznie ze świętem miłości romantycznej. Ich tradycja wywodzi się z chrześcijaństwa, a sam Walenty jest patronem nie tylko zakochanych, ale także, między innymi, chorych, osób uczących się, podróżników, pielgrzymów i pszczelarzy. Co więcej, korzeni Walentynek można szukać w starożytnym Rzymie. Wtedy 14 lutego świętowano na cześć bogini Junony – patronki małżeństw i rodziny. Niemniej jednak Walentynki powiązane są z nadchodzącą wiosną i przyrodą, która po zimowym letargu przebudza się do życia. Święty Walenty to jeden z pierwszych wiosennych świętych w Słowenii, a słoweńskie przysłowie mówi, że „Święty Walenty przynosi klucze do korzeni”. W tym dniu rozpoczynają się pierwsze prace w polu i w winnicach, a rośliny budzą się do życia.

Od połowy lutego w powietrzu wyraźniej czuć, że zbliża się wiosna. Tym bardziej, że u wielu zwierząt rozpoczyna się okres godowy. Głównym celem zwierzęcych amorów jest sukces reprodukcyjny, ale chyba nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy mogli doszukiwać się tam czułości, troski i opieki. Kto obserwuje przyrodę choć trochę wnikliwie, może już zauważyć, że wśród zwierząt coś się święci. Bogatki śpiewają o wiele głośniej, używając swoich godowych melodii. Od drzewa do drzewa przelatuje dzięcioł, to tu, to tam bębni w korę, żerując na ksylofagach, jednocześnie sygnalizując zajęte terytorium i gotowość do znalezienia partnerki. Również sowy, w tym puchacz, zamieszkujący ostępy Puszczy Noteckiej w sąsiedztwie Sierakowskiego Parku Krajobrazowego, w dość specyficzny, typowy dla siebie sposób daje o sobie znać. Z niejasną dla ludzi regularnością wydobywa z siebie bardzo niskie, acz słyszalne z daleka „uu-huuu”. Warto tu dodać, że puchacze, jak i większość naszych rodzimych gatunków sów, są monogamiczne. W większości pozostają w długoletnich parach, często na całe życie.

A jak to jest z innymi zwierzętami? Przyjrzyjmy się zwyczajom godowym kilku gatunków, ssaków i ptaków. Czy wszędzie jest tak romantycznie?

Leśne amory, czyli miłość pośród kniei

Zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda okres godowy u lisa, wilka bądź zająca? U zajęcy mamy parkoty, a u lisów czy wilków, tak jak u wszystkich psowatych, występuje cieczka. Co prawda, są to terminy z gwary łowieckiej, jednak niektóre z nich dość wygodnie rozsiadły się już w codziennym języku.

Ruja u lisów trwa około trzech tygodni i chociaż przypada na okres grudnia i stycznia, może przeciągnąć się nawet do lutego. Liszka, czyli samica lisa, aby znaleźć potencjalnego partnera, zostawia w widocznych miejscach ślady w postaci moczu, odchodów lub wydzieliny z gruczołu ogona. Szczekające lisy nawołują się, w wyniku czego wokół samicy może zgromadzić się spore grono adoratorów. Konkurujące o przyszłą partnerkę samce lisów gryzą, szarpią i przeganiają się, często przy tym podgryzając ogony konkurentów. A ogon to prawdziwa duma lisa. Bardzo wiele mówi o jego statusie w hierarchii. Oczywiście im większy i bardziej puszysty, tym daje wyraźniejszy sygnał, że będzie dobrym wyborem w tym miłosnym castingu. Ciąża lisa trwa około 50 dni. Po narodzinach młode są wychowywane przez samicę, ale z pomocą samca, który przynosi pokarm swojej rodzinie. Jeśli jednak z jakiegoś powodu nie dojdzie do zapłodnienia, lisie zaloty rozpoczynają się na nowo.

Wilcze (ja)gody

W Internecie jest pełno fikcyjnych obrazków przedstawiających wilki w romantycznych pozach. Patrzących wspólnie w księżyc, wyjące miłosne pieśni, dotykające się noskami. Nic z tego! Wilki niewiele mają z niepoprawnych romantyków, mimo to, z pewnością łączy je rodzinny duch i troska o stado. Wilcze gody, inaczej nazywane tycznią (gw. łow.) rozpoczynają się już w grudniu i trwają do lutego. W tym okresie najbardziej aktywna jest przede wszystkim para najsilniejszych osobników. Jest to najczęściej najstarsza para w grupie i jednocześnie rodzice pozostałych jej członków. Tym samym można taką wilczą społeczność z pełnym przekonaniem nazwać rodziną. Para rodzicielska w trakcie tyczni łączy przyjemne z pożytecznym. W trakcie ich wspólnego czasu bliskości patrolują swoje terytorium zostawiając po sobie wiele różnych śladów świadczących o ich determinacji do powiększenia wilczej grupy rodzinnej. Rozdrapana ziemia, oznaczona moczem lub kroplami krwi to niektóre ślady, które można skojarzyć z ich obecnością w okolicy. Oczywiście wilki nie zapominają przy tym kopulować! Po ciąży trwającej około dwóch miesięcy rodzą się młode wilczki. I tu zaskoczenie! bowiem w tak mało romantycznej rodzinie, gdzie liczy się przede wszystkim umiejętność walki o „miejsce przy stole” i konkurencja z rodzeństwem, przez pierwsze tygodnie po porodzie samicą i młodymi opiekuje się samiec. Dostarcza do gniazda niezbędny samicy pokarm. Bez niego szczenięta nie mogłyby liczyć na odżywcze mleko, tak niezbędne im w pierwszych miesiącach życia. Co więcej, inne wilki z rodziny (często rodzeństwo młodych) również pomagają w opiece nad szczeniętami doglądając by nie stała im się krzywda.

Po dwóch latach młode wilki po raz pierwszy odłączają się od swojego stada. Czas, by same postarały się o założenie rodziny, muszą więc rozstać się z otoczeniem, które znają od narodzin i szukać własnego miejsca. Młody wędrujący wilk na obcym terytorium jest uważany za intruza, więc bez zachowania ostrożności może zostać boleśnie przegoniony albo, w najgorszym wypadku, zabity. To, wbrew pozorom, dość częsta przyczyna śmierci tych zwierząt. Kolejnym wielkim niebezpieczeństwem dla wędrujących osobników są drogi – i to niekoniecznie te szybkiego ruchu. W dużej mierze to od uwagi kierowców zależy, czy zwierzę bezpiecznie ją przekroczy i będzie miało szansę na zajęcie swojego terytorium. Warto dodać, że w Polsce buduje się dla nich specjalne przejścia nad lub pod autostradami (tzw. zielone mosty), ale wciąż jest ich za mało.

Zakochane zające ganiają po łące

Może być to dla niektórych zaskakujące, lecz swoje godowe zwyczaje mają także zające szaraki! Ten czas u nich nazywamy parkotami. Samce zajęcy to inaczej koty lub gachy. Aby zająć miejsce w kręgu zainteresowania samicy, koty ganiają się, ranią sobie uszy, bijąc przy tym konkurentów przednimi łapami. Odurzone walką i miłosnymi uniesieniami, nie zwracają uwagi na niebezpieczeństwa czyhające wokół. Zdarza się, że moment roztargnienia wykorzystują drapieżniki, tym samym nieświadomie robiąc przysługę pozostałym samcom, eliminując konkurenta. Walka samców to nic innego jak pokaz, który z daleka obserwują samice zwane kotkami. Co ciekawe, samice zajęcy potrafią zajść w ciążę, będąc już w ciąży (zjawisko to nazywa się superfetacją).

Pierwsze zajączki zwane kociętami rodzą się w marcu. Z racji trybu życia, samica nie rodzi młodych w norze, lecz w kotlinie, czyli w zagłębieniu w ziemi z otwartą górą.

Uskrzydlone amory

Za ptasie symbole miłości uważa się turkawki, albatrosy i łabędzie. Od dawna znane są powiedzenia, że można „gruchać jak dwa gołąbki”, „przytulać się jak dwie turkaweczki”, „spijać sobie z dzióbków”, a gołębie są metaforą miłości i pokoju. Albatrosy – dożywające do 74 lat – łączą się w pary na całe życie. Z kolei niektóre gatunki gęsi po śmierci partnera bardzo często przechodzą żałobę i nierzadko nie mogą uporać się z poniesioną stratą. Także dzikie łabędzie, które tylko przelotem bywają w Polsce, są bardzo do siebie przywiązane. Tego nie można powiedzieć o łabędziach niemych. One zbyt wierne sobie nie są i nawet 40% par „rozstaje się”. Niemniej jednak łabędzie stały się symbolem miłości małżeńskiej i wierności. Ich długa szyja i obyczaje nasuwają silne skojarzenia. Podobno Zeus, pod postacią łabędzia, podstępnie uwiódł Ledę. Owocem ich wspólnej nocy była słynna – Helena Trojańska. Ale i nasze prababcie nie próżnowały! W poduszki mężów lub kochanków wkładały łabędzi puch, który zatrzymywał ich w łożu.

Mimo że aż 90% gatunków ptaków łączy się w pary, czy to na jeden, lub kilka sezonów lęgowych, albo i na całe życie, to u pozostałych 10% dochodzi wyłącznie do krótkiego aktu, polegającego na wymianie materiału genetycznego. Zresztą, z punktu widzenia ewolucji, chodzi o to, by pozostawić po sobie potomstwo, a więc przekazać swoje geny dalej. Taką strategię przyjmuje wiele gatunków. „Zdrada” wśród zwierząt może się „opłacać”, zwłaszcza samcom, którzy nie muszą wychowywać własnego potomstwa. Cały ciężar wychowania spada na samicę i/lub niczego nieświadomego, „zdradzonego” samca, wszak proces odchowania potomstwa jest bardzo energochłonny. To niekiedy korzystne również dla samicy, zwłaszcza jeżeli jedno z wysiadywanych jaj zawiera materiał genetyczny innego samca – zdrowszego lub bardziej dyspozycyjnego niż dotychczasowy stały partner.

Zdrada występuje też u gatunków uważanych za monogamiczne, np. u łabędzi. Niemniej jednak i u dzikich kaczek, gęsi, szpaków czy jaskółek, można zaobserwować beztroskie zachowania rodzicielskie. Kukułki, wykorzystując chwilę nieuwagi koleżanki lub jej nieobecność w gnieździe, podrzucają swoje jaja, często niszcząc przy tym lęg gospodarzy. Z drugiej strony samce niektórych gatunków preferują wychowywanie dzieci swoich sióstr – ich pokrewieństwo z potomstwem jest wtedy bardziej pewne. Niemal 7% samców wróblowatych wychowuje nieswoje potomstwo. U monogamicznych z reguły wróbli, zazdrosna wróblica może zgotować piekło konkurentce i w szale zazdrości zniszczyć gniazdo lub cały lęg.

Wracając z tej wycieczki po dzikich amorach możemy chyba odetchnąć z ulgą i zabrać się do planowania walentynkowego spaceru, najlepiej w parku krajobrazowym! <3

Michał Skrzypczak
Natalia Marciniak-Musiał
Łukasz Ławrysz