Potężne chrząszcze wśród potężnych drzew

W świetlistych dąbrowach Przemęckiego Parku Krajobrazowego w czerwcowe parne wieczory trwa rójka jelonka rogacza, jednego z największych chrząszczy Europy. Odszukanie go, mimo gigantycznych rozmiarów, nie jest jednak rzeczą łatwą. Mogliśmy się o tym przekonać wspólnie z redaktorem Rafałem Regulskim i leśnikiem Markiem Wąsowiczem podczas jednej z naszych mikrowypraw.

Rycerz w chitynowej stali

Jest taki moment w roku, na który czekam z wyjątkowym utęsknieniem. Gdy dni stają się dłuższe, moje myśli zaczynają wybiegać do czerwca – najciekawszego miesiąca dla każdego entomologa. To wówczas pojawiają się wyjątkowe owady. Czas, by je zobaczyć, jest ograniczony zazwyczaj do 2-3 tygodni i kończy się już z początkiem lipca. Tak jest w przypadku moich ulubionych motyli – pokłonników oraz wspaniałych okazałych chrząszczy – jelonków rogaczy i koziorogów. Im bliżej zatem miesiąca „zero”, tym częściej w mojej głowie pojawiają się plany na kolejną wyprawę na bezkrwawe łowy. I mimo że co roku wybieram się w to samo, wręcz już kultowe dla mnie miejsce, to emocje towarzyszące tej podróży przeżywam niczym w Dniu Świstaka – wciąż na nowo. Tropienie bowiem największego chrząszcza Europy to nie lada przeżycie, wywołujące niezmiennie ten sam dreszcz ekscytacji. Tym razem w mojej mikrowyprawie towarzyszyli mi wspaniali pasjonaci i prawdziwi zawodowcy w swoim fachu. Rafał jest dziennikarzem prowadzącym słuchowisko „Drzwi do Lasu”, z którym przeżyliśmy niejedną przygodę, odkrywając za dnia i w nocy tajemnice wielkopolskich przyrodniczych osobliwości. Marek, leśnik, to człowiek o wielkim sercu i olbrzymiej wiedzy. W świetlistych dąbrowach Nadleśnictwa Włoszakowice czuje się jak w domu, czego osobiście mu trochę zazdroszczę. To miejsce jest również domem dla dzisiejszego bohatera opowieści, który związał całe swoje życie z Przemęckim Parkiem Krajobrazowym – jedynym miejscem w Wielkopolsce, gdzie możecie go spotkać.

Czy wiesz, że…?

Na terenie Nadleśnictwa Włoszakowice w Przemęckim Parku Krajobrazowy populacja jelonka, mimo że jedyna w Wielkopolsce, trwa stabilnie od lat. To największe stanowisko w regionie. Dzięki zrównoważonej gospodarce leśnej dąbrowy włoszakowickie są nie tylko ostoją dla tego gatunku, ale i miejscem badań naukowych nad jelonkiem, prowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Ich zadaniem jest zbadanie i wytypowanie czynników, które sprawiają, że chrząszcze na tym terenie czują się dobrze. Dzięki temu w przyszłości będzie można prowadzić restytucję w innych miejscach w kraju, a nawet za granicą. Gwarancją przetrwania tego okazałego chrząszcza we włoszakowickich dąbrowach jest zapewnienie ciągłości procesów, od narodzin do śmierci drzew. Pozostawione po dębach zamierające pniaki zapewniają jelonkowi ciągłość bazy pokarmowej. Zaś nasadzenia nowych dębów gwarantują przetrwanie kolejnym pokoleniom. To jeden z pozytywnych przykładów na łączenie celów gospodarczych z celami ochrony przyrody.

Król chrząszczy

Powiada się, że król jest tylko jeden. W kontekście owadów bezsprzecznie jest nim jelonek rogacz (Lucanus cervus), prawdziwy olbrzym w skali makro, jeden z największych chrząszczy Europy. Najokazalsze samce osiągają długość ciała do 8 cm. Same rozrośnięte w imponujące „poroże” żuwaczki mogą mierzyć do 3,5 cm i stanowią aż połowę długości ciała tych owadów. Samice są wyraźnie mniejsze i pozbawione tych pięknych, niczym poroże u jeleni, ozdób. Za to ich krótkie, ale silne żuwaczki służą do innego celu – nacinania dębowej kory, której sokiem się żywią. To właśnie z bardzo starymi dębami związane jest całe życie jelonków. Dorosłe owady żywią się sokiem drzew zdrowych, larwy natomiast potrzebują do rozwoju i przepoczwarczenia murszejącego drewna pniaków i korzeni. Coroczny spektakl, nazywany rójką, rozpoczyna się w ciepłe czerwcowe wieczory. Wówczas to chrząszcze wybierają się na randkę, gromadząc przy wyciekającym dębowym soku niczym w restauracji, do której zaprasza się partnerkę. Tylko w tej relacji to samiczka zaprasza samca. Aby to zrobić, stosuje najprostszą metodę w świecie owadów. Jest nią podryw na zapach. Wyperfumowaną samicę kandydaci potrafią z łatwością zlokalizować. Nie są to jednak klasyczne damskie perfumy, a odurzające zmysły samców feromony, wydzielane w rozrzucanych pod drzewem ekskrementach samic. Zdarza się i tak, że do jednej samicy, która mozolnie wspięła się wieczorem na dębowy pień, przyleci jednocześnie kilka samców. I wówczas partnerkę należy sobie wywalczyć, czyli rozpoczyna się – kolokwialnie rzecz ujmując – uliczna bójka. To właśnie ta samcza potyczka jest jedną z najbardziej spektakularnych w świecie zwierząt. Zobaczyć ją na żywo to marzenie każdego entomologa, fotografa i miłośnika przyrody. Nas samych skusiła do odbycia kolejnej podróży na teren Przemęckiego Parku Krajobrazowego, do malowniczych dąbrów Nadleśnictwa Włoszakowice.

Spektakularny pojedynek dwóch samców jelonków rogaczy. Fot. Rafał Śniegocki

Konfrontacja

Słynne walki samców jelonka rogacza przypominają do złudzenia mieszankę walk MMA – sumo, zapasów i judo. Wpierw chrząszcze ustawiają się naprzeciwko siebie i wykonują serię ruchów, złożonych ze skłonów i kołysania się na boki. W ten sposób oceniają siłę rywala. Następnie rozpoczyna się potyczka, w której owadzi gladiatorzy próbują chwycić się za głowę żuwaczkami. Wypychanie rywala poza dębową matę ma zwykle postać spektakularnego „zrzucenia z pnia”. Wypchnięcie może nastąpić poprzez efektowny przerzut „przez barki”, gdy jednemu z nich uda się unieść przeciwnika do góry. Rzut przeciwnika na całe plecy, z odpowiednią siłą, szybkością i dynamiką, niczym ippon w judo, oznacza i w tym wypadku wygraną przed czasem. Grunt, aby wytrącić przeciwnika z równowagi przy jednoczesnym zachowaniu własnej (jap. kazushi), odrywając go od podłoża. Zdecydowanie mniej efektownym zakończeniem walki, ale równie skutecznym, jest po prostu zwykłe strącenie z pnia. Tu przydają się z kolei umiejętności zapaśnicze. W przypadku rzutu chrząszcz, by unieść do góry konkurenta, podnosi przednią część ciała niemalże do pionu, prostując przy tym swoje nogi. Zwycięski samiec zdobywa wybrankę i w nagrodę zostaje z nią nawet kilka dni sam na sam. By mógł sprostać wydatkowi energetycznemu podczas randki pokarm pobiera z żuwaczek samicy, która posila się pożywnym dębowym sokiem. Ponieważ samice nie są wierne, duże samce zamykają je w rodzaj klatki, oplatając je swoimi nogami i żuwaczkami. W ten sposób zwycięski samiec ma pewność, iż to właśnie on przekaże geny potomstwu. Trudno opisać emocje, które towarzyszą obserwacji jelonka rogacza w naturze. Pozbawione gracji, fruwające pod kątem 45 stopni ciężkie samce z uniesionymi do góry nogami i wielkimi żuwaczkami to widok niezwykły. Nie wszyscy bowiem wiedzą, że jelonki w ogóle potrafią latać. Tymczasem jest to jedna z cech rzędu chrząszczy. Większość z nich pod metaliczną chitynową zbroją skrywa wspaniały sekret – skrzydła. By wzbić się w powietrze, jelonek rozsuwa pokrywy swego pancerza na boki, a jego skrzydła niczym wirnik helikoptera wznoszą go, wydając buczący odgłos. Tym zjawiskiem fascynowali się już starożytni Egipcjanie czczący świętego chrząszcza – skarabeusza. Nie wszystkie chrząszcze posiadły tą boską umiejętność, jednak wiele z nich, poczynając od małej biedronki po wielkiego i wspaniałego jelonka rogacza, chętnie korzysta ze swoich skrzydeł.

Samiec jelonka rogacza zamyka samicę w swoistej „klatce”. Fot. Rafał Śniegocki

Polowanie na jelonki

Poszukując miejsc bytowania jelonka warto zwracać uwagę na ślady żerowania zwierzyny przy kilkuletnich dębowych pniakach. Jelonek bowiem, w odróżnieniu od innych dużych chrząszczy (kozioroga dębosza czy pachnicy dębowej), składa jaja w szyjach korzeniowych pozostawionych pniaków, w zmurszałym drewnie lub bezpośrednio w glebie. Larwy żerują zarówno w części nadziemnej pniaka, jak i w grubych korzeniach. W zależności od dostępności pokarmu i warunków pogodowych po okresie od 2 do 5 lat następuje przepoczwarczenie w komorze poczwarkowej, zwanej kokolitem. Kokolit wygląda jak statek kosmiczny, ma kształt jaja kurzego o wymiarach 60x40x30 mm i jest utworzony z dębowych wiórków, cząstek próchna i ekskrementów. Larwy jelonka są podobne do pędraków chrabąszczowatych i po kilku latach objadania się murszem osiągają monstrualne rozmiary do 10 cm! Nic więc dziwnego, że dla zwierzyny są smakowitym kąskiem. Wyorane bruzdy wokół dębowych pniaków są dobrym znakiem rozpoznawczym w terenie. Z dużym prawdopodobieństwem możemy wówczas stwierdzić, że w tych miejscach lęgły się chrząszcze, a sprawcą odpowiedzialnym za te „wykopaliska” jest dzik, dla którego pędraki są kulinarnym rarytasem niczym pożywny proteinowy baton. Dorosły owad (imago) wychodzi z ziemi, tworząc charakterystyczne jamki położone blisko starych dębowych pniaków. To otwory o średnicy 25–35 mm, do których z łatwością wsadzimy palce, choć jeśli gospodarz nadal jest w środku, może się to dla nas skończyć bardzo boleśnie. Jeśli znajdziemy otwory wylotowe dorosłych chrząszczy, mamy pewność, że rozpoczęła się rójka. Nie oznacza to jednak, że jelonki są teraz bezpieczne. W tej postaci stanowią wręcz łatwiejszy cel dla wielu zwierząt, które podobnie jak ja czekały na spotkanie z nimi cały rok, jednakże w zupełnie innym celu. Dlatego też kolejna wskazówka świadcząca o obecności jelonków kryje się w ściółce. Podczas poszukiwań warto uważnie się rozglądać, nie tylko wypatrując chrząszczy na korze drzew czy fruwających między koronami. Na ziemi znajdziecie bowiem martwe jelonki, a przyczyna ich śmierci bynajmniej do naturalnych nie należy. W większości będą to same głowy samców z żuwaczkami, odcięte chirurgicznie od pozostałych segmentów ciała. Takie trofea, porozrzucane po lesie, pozostawiane są często na dębowych pniakach, jak w filmowym rytualnym horrorze. A sprawcami, czy raczej reżyserami tej makabrycznej sceny, są ptaki. Traktują one pniaki jako stół, na którym łatwo odkroić to, co najcenniejsze w posiłku, a zostawić to, co niejadalne. Ciała jelonków widywałem również wystające z kory niczym trofea papuaskiego plemienia łowców głów. W ten sposób ptaki klinują zdobycz i pomagają sobie w odcinaniu żuwaczek samców. Sójki, sroki, kruki, gawrony, dzięcioły, sowy, a nawet szpaki, to dla dorosłych chrząszczy śmiertelne zagrożenie, nadlatujące z powietrza. Do grona ptaków dołącza o zmierzchu eskadra zwinnych nietoperzy, dla których jelonki są również nie lada przysmakiem. Pamiętajmy, że jednocześnie na lądzie trwa ofensywa przeprowadzana dzień i noc przez desant zawsze głodnych jeży, kun, łasic, borsuków i lisów. Oskrzydla ją lekka kawaleria gryzoni, a na koniec rusza do boju ciężka artyleria w postaci wspomnianych wcześniej dzików. To jednak nie wszystko. Jelonek ma również niewidocznych wrogów naturalnych w stadium jaja i larwy. Bezkręgowce – pasożyty, drapieżne owady i grzyby owadobójcze – przeprowadzają selekcję na pierwszym froncie. Łańcuch pokarmowy i w tym wypadku kończy niechlubnie człowiek. Handel okazami i kolekcjonerstwo są nadal dla tego okazałego owada wielkim zagrożeniem. Czy zatem bycie największym owadem jest gwarantem bezpieczeństwa w świecie przyrody? W przypadku jelonka rogacza można by odnieść wrażenie, że wręcz przeciwnie. Przez cały cykl życiowy najpotężniejszego chrząszcza naszego kontynentu trwa jego walka o przetrwanie.

Sójka – jeden z wielu z naturalnych wrogów jelonka rogacza.

Cena sławy

Jelonek to owad coraz rzadszy, który w wielu regionach kraju wyginął. Jego charakterystyczny wygląd i związana z nim historia sprawiły, że jest bardzo popularny i rozpoznawany zarówno przez dzieci, jak i dorosłych. A przecież należy do najrzadszych krajowych chrząszczy. Niewiele osób z pewnością słyszało o zgniotku cynobrowym, wynurcie czy nadobnicy alpejskiej, a przecież są to również bardzo rzadkie gatunki chrząszczy. Na swoją reputację jelonek pracował jednak wiele dziesięcioleci. Był przedstawiany w kulturze i sztuce jako symbol baśniowych drzewostanów dębowych, by później obrać miano polskiego symbolu ochrony przyrody. Został również okrzyknięty „królem chrząszczy” i sam stał się postacią baśniową, której przypisywano cechy dzielnego rycerza w literaturze dziecięcej. Mity, legendy i zabobony, uosabiają w „rogaczu” mistyczną moc i siłę. Jelonek od czasów antycznych fascynował i pobudzał ludzką wyobraźnię. By znaleźć pierwsze zapiski, w których pojawia się nasz bohater, udajmy się do źródła – starożytnej Grecji. Wielcy rzemieślnicy kultury antycznej – Sofokles, Arystofanes, Nikander – wplatali dzielnego owada do swoich sztuk dramatycznych. Jedna z komedii Arystofanesa opisuje dziecięcą grę, w której jelonek przywiązywany był do nitki i wypuszczany do lotu. Powszechne przekonanie o magicznej mocy owada wiązało się w starożytnej Grecji, a potem w antycznym Rzymie, ze zwyczajem wieszania głów jelonków na szyjach dzieci. Miały strzec przed chorobami. Praktyka ta przetrwała w wielu krajach środkowej Europy. W Niemczech jeszcze dziś można spotkać jelonka w postaci dodatku do tradycyjnych strojów bawarskich. Tam też wykorzystywano do niedawna prochy jelonka jako afrodyzjak. Z kolei włoski naturalista Ferrante Imperato wręcz zalecał noszenie amuletów z jelonkiem oprawionym w złoto i srebro. Talizman miał łagodzić i uśmierzać ból.

Nie zawsze jelonek był jednak mile postrzegany. Jakub Grimm w opisach zwyczajów ludowych na początku XIX w. przedstawiał go jako sprawcę pożarów gospodarstw domowych. Opierając się na zjawisku przyciągania owadów przez światło, skonstruowano też hipotezę o powiązaniu jelonka z nordyckim bogiem burz i piorunów – Thorem. Z kolei we francuskich Wogezach noszono głowę jelonka na kapeluszach, wierząc, że chroni przed piorunami i złymi spojrzeniami. Niezwykłe kształty jelonków możemy podziwiać w niezliczonych kompozycjach malarskich i rzeźbiarskich. Jednym z przykładów są XIV wieczne rysunki włoskiego artysty Giovannina de Grassiego. Albrecht Dürer, wybitny artysta niemieckiego renesansu, również zwrócił uwagę na tego niezwykłego owada w perfekcyjnym odwzorowaniu akwarelami. Cudowne studium natury z jelonkiem przedstawiali w swoich dziełach m.in. Jakob Hoefnagel („Archetypa” z XVI w.) i Johan Jacob Scheuchzer („Physica Sacra” z XVIII w.).

Motyw pojedynczych i walczących samców jelonków przewijał się przez różne kultury i epoki. W martwych naturach, ceramice, numizmatyce, filatelistyce czy nawet jako motyw herbów niektórych niemieckich rodów. Obecnie, w XXI w., poprzez różne formy kolekcjonerskie, np. numizmatykę czy filatelistykę zwraca się uwagę nie tylko na piękno owadów, ale również na potrzebę ich ochrony. Dobrym przykładem była seria polskiej fauny, emitowana na monetach przez Narodowy Bank Polski, której towarzyszyły materiały prasowe z informacjami o zagrożonych gatunkach. NBP emitując monety z jelonkiem rogaczem (srebrne 20-złotowe oraz 2-złotowe w powszechnym obiegu) zwrócił uwagę opinii publicznej na tego wyjątkowego owada, nadając mu właściwą rangę w panteonie menniczych motywów.

Pocztówka przedstawiająca jelonka rogacza. Rys. Rafał Nikiel

Autor: Rafał Śniegocki