Międzynarodowy Dzień Ziemi w ramach ONZ obchodzimy 22 kwietnia od 2010 roku. Jego celem jest promowanie życia w harmonii z naszą planetą i jej naturą. Ziemia i obecne na niej ekosystemy są naszym domem. Z tego względu musimy osiągnąć sprawiedliwą równowagę pomiędzy gospodarczymi, społecznymi i środowiskowymi potrzebami obecnych i przyszłych pokoleń. Nasza największa uwaga skupia się na organizmach, które imponują nam swoją wielkością, wyglądem czy zachowaniem. Przez to zdarza nam się pomijać organizmy, które są dla nas uciążliwe lub po prostu niepożądane. Ale czy słusznie?
A gdyby tak usunąć “chwasty” ze swojego słownika? Mówię poważnie! Nikt kto zdaje sobie sprawę z kryzysu ekologicznego w jakim jesteśmy i komu zależy na odwróceniu tej sytuacji, nie powinien używać tego określenia. To pejoratywne nazwa roślin niepożądanych w naszych doniczkach i ogrodach, ale także na polach, łąkach czy pastwiskach. Używane jest głównie przez ogrodników, rolników czy leśników. Dlaczego w takim razie wszyscy jako społeczeństwo przyjęliśmy schemat potrzeby usuwania “chwastów” na każdej możliwej powierzchni?
To, że dla nas nie są one pożądane to nie znaczy, że natura ich nie potrzebuje. Na każdej z upraw, ich obecność wzbogaca otaczającą nas bioróżnorodność. Jest ona niezbędna do prawidłowego przebiegu funkcji ekosystemu, a jej wysoka wartość zapewnia ich trwałości. Rośliny niepożądane zwiększają ją bezpośrednio samą obecnością, ale mogą mieć też pośredni, pozytywny wpływ. Dzieje się tak za sprawą wytwarzanych substancji lub dostarczanych surowców, które tworzą atrakcyjne środowisko dla różnych organizmów. Obecność roślin niepożądanych może mieć kluczowy charakter dla danego środowiska na wielu płaszczyznach, których możemy nawet nie być świadomi. Prześledźmy zatem ich możliwy dobroczynny wpływ zaczynając od skali mikro.
Jedną z podstawowych funkcji ziemi jest możliwość wzrostu roślin. Jej wartość nazywamy żyznością gleby. Zależy ona między innymi od struktury, wilgotności, napowietrzenia czy dostępnych składników. Na żyzność wpływa populacja mikroorganizmów glebowych a także obecność innych zwierząt jak na przykład dżdżownic. Wszystkie chemiczne lub mechaniczne zabiegi przeciwko roślinom niepożądanym mogą wpłynąć negatywnie na rodzaj oraz występowanie tych organizmów. Natomiast za podniesienie żyzności gleby mogą odpowiadać rośliny niepożądane, a mówiąc ściślej ich rozkładająca się substancja organiczna. Ich występowanie powstrzymuje także erozję, czyli degradację gleby.
Spójrzmy teraz nad linię gruntu. Różnorodność szaty roślinnej, wzbogacona o obecność roślin niepożądanych, tworzy swoistą stołówkę dla owadów. W przeciwieństwie do monokultury kwitnącej w jednym terminie, jest ona dostępna znacznie dłuższy czas. Zapewnia to potrzebny owadom pokarm w tym owadom zapylającym. Bez ich obecności na świecie zapanowałby głód. Pamiętajmy też o tym, że owady stanowią główny pokarm dla wielu zwierząt takich jak drobne ssaki, płazy i ptaki. Poza oczywistym bonusem wizualnym z obserwacji ptaków udowodniono także, że pomaga nam ona w regulowaniu stresu, a także w zwalczaniu chorób psychicznych. Rośliny niepożądane mogą też za sprawą swojego szybkiego wzrostu tworzyć zarośla stanowiące doskonałą kryjówkę przed drapieżnikami.
Wśród gatunków, które tak namiętnie tępimy, znajdują się rośliny bogate w żelazo, witaminę K oraz błonnik. Mogą zatem mieć one zbawienny wpływ na naszą dietę. Warto podkreślić także prozdrowotne właściwości niektórych gatunków. Należy jednak pamiętać żeby podejść do sprawy ostrożnie i odpowiednio przygotowanym. Hobby to nazywa się wildcrafting. Po właściwym zgłębieniu tematu, możemy być gotowi na bioróżnorodne wzbogacenie naszego jadłospisu o mniszek lekarski czy pokrzywę. Podsumowując przyroda będzie nam z pewnością wdzięczna jeśli zachowamy rośliny niepożądane. A czy my potrafimy być za nie wdzięczni? Może niech i dla nas staną się pożądane?
Tekst: Mateusz Lisiecki