Hotel na wodzie
Czy bezludne wyspy istnieją? Któż z nas nie chciałby zamieszkać na jednej z nich choć na chwilę wcielając się w Robinsona Crusoe. A jeśli mowa o wyspach to czy może być piękniejsze miejsce na taki dom na wodzie niż największe jezioro w Wielkopolsce?
Przyjrzyjmy się bliżej unikatowej w skali kraju ostoi, która z naszą małą pomocą sta- ła się rajską wyspą dla ptaków.
Bezludna wyspa
Największe jezioro województwa wielkopolskiego to prawdziwy raj dla rekreacji i turystyki żeglarskiej. Głęboka i przejrzysta toń wody z unikalnymi podwodnymi łąkami ramienicowymi to siedlisko rzadkich gatunków ryb, zwłaszcza słynnej na cały region siei i sielawy. Jezioro Powidzkie wiedzie prym pod wieloma względami. To blisko 34 tysiące metrów długości linii brzegowej, ponad 1100 hektarów i otchłanie sięgające aż 46 metrów głębokości. Dla nas – służb parków krajobrazowych – największe z wielkopolskich jezior jest również wyzwaniem pod względem kanalizacji olbrzymiej presji turystycznej zwią- zanej z aktywnym wodnym wypoczynkiem. By zachować i chronić najcenniejsze ostoje bioróżnorodności w tym rejonie co roku prowadzimy m.in. monitoring ornitologiczny. I właśnie w ten sposób naszą uwagę zwróciła pewna wyspa, skrywająca skarby rodem z Piratów z Karaibów.

Wyspa Sitko skradła nam serca ponad rok temu. Podczas kontroli w 2021 roku or- nitolodzy z naszego Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Wielkopolskiego zauważyli na wyspie bardzo rzadką mewę czarnogłową. Informacja o odkryciu w dotych- czasowej kolonii mewy śmieszki dwóch par zagrożonej wymarciem w skali Polski mewy czarnogłowej szybko obiegła korytarze naszego biura. Znalezisko okazało się prawdzi- wym skarbem. Według danych Państwowego Monitoringu Środowiska na terenie nasze- go kraju w tym samym roku występowało zaledwie 68 par tego gatunku.
Tym większe znaczenie dla całej krajowej populacji ma stanowisko odkryte na Jeziorze Powidzkim.
Czym wyróżnia się ptasia wyspa, że zaskarbiła sobie względy tej pięknej mewy? Kluczowym czynnikiem jest z pewnością położenie jak i sam charakter wyspy, pozbawionej wyższej roślinności. Oddalona o 400 metrów od brzegu i turystycznego zgiełku, pośrodku jednego z najpiękniejszych jezior w kraju, Wyspa Sitko zdaje się kusić ofertą i zapraszać swoich przyszłych lokatorów. By przyjrzeć się tym nietuzinkowym uwarunkowaniom postanowiliśmy użyć drona (wymagał zgody sił powietrznych ze względu na niedaleką bazę lotniczą). Ograniczała nas przepustka czasowa a na domiar złego okno pogodowe. Niemniej udało się wykonać pierwsze zdjęcia Wyspy Sitko z koloniami mew. Zdjęcia zrobiliśmy z dużej wysokości, tak by nie niepokoić ptaków. Co zaskakujące na obrazie widać mieliznę, która wraz z dywanem pokrzyw, wyglądających z tej odległości jak las prehistorycznych gigantycznych paproci drzewiastych, nadawała całości tropikalnego sznytu na tle lazurowego lustra wody. Pokrzywy jako rośliny typowo nitrofilne, wymagają do swojego prawidłowego rozwoju podłoża bogatego w związki azotu.
Ten dostarczany jest na wyspę w odchodach gnieżdżących się tu setek mew i rybitw. Nie ma zatem co się dziwić, że rosną tu prawdopodobnie najbardziej okazałe pokrzywy w całej Wielkopolsce. Sama Wyspa Sitko nie jest natomiast wielka, liczy blisko 1500 metrów kwadratowych. Doliczając jednak mieliznę, która w zależności od poziomu wody raz ujawnia się jako piaszczysta łacha, innym razem zanurza się pod taflą, powierzchnia całej ostoi wzrasta o dodatkowe 500 metrów kwadratowych. Suchego lądu nie jest jednak za wiele i ledwie wystarcza, by zapewnić miejsce lęgowe aż tylu chętnym lokatorom. Dlatego z początkiem sezonu rozpoczyna się walka o każdy kawałek drogocennej ziemi.
Mieszkańcy wyspy
Wpierw była pospolita śmieszka. To ona zwróciła naszą uwagę na wyspę, która ni- czym szczególnym z pozoru się nie wyróżniała. Jak większość tego typu dzikich miejsc wyspa ulegała sukcesji pierwotnej, a więc zarastaniu przez pionierskie gatunki roślin zielnych, krzewów i drzew. W tym jednak wypadku im więcej roślin, tym mniej ptaków. Dostrzegając olbrzymi potencjał przyrodniczy postanowiliśmy działać i nieco wyremon- tować ten ptasi hotel. Pierwszym etapem było wykoszenie roślin, dzięki któremu w ciągu kilkunastu miesięcy wzrosła zarówno liczebność ptaków, jak i ich bogactwo gatunkowe. Do mewy śmieszki dołączyła większa mewa białogłowa a dodatkowe utwardzenie grun- tu poprzez zastosowanie włókniny z jednoczesnym naniesieniem żwiru skusiło rybitwę rzeczną. Ostatnim lokatorem okazała się przepiękna mewa czarnogłowa, wywołując tym samym ornitologiczną sensację. Wyspa Sitko zaczęła tętnić życiem i rozbrzmiewać gwa- rem małej ptasiej społeczności.
Rybitwa rzeczna
Jednak – jak to bywa w tak hermetycznych wspólnotach i to zwłaszcza przy tak dużym przegęszczeniu – tak i na Wyspie Sitko zaczęło dochodzić z czasem do wielu incydentów z udziałem mieszkańców. Ciągłe kłótnie, przepychanki, utarczki a nawet morderstwa to obecnie zjawisko tu dość powszechne, w którym decyduje wyłącznie prawo większego i silniejszego. Granica pomiędzy poszczególnymi grupami, dzielącymi między sobą niczym kawałki tortu każdy kawałek wyspy jest bardzo nikła.
Najważniejszy głos w tej społeczności należy do śmieszek. Blisko tysiąc gardeł by- najmniej nie śmieje się, lecz wykrzykuje solidarnie swoją przynależność do wyspy. Krzyk jest tak donośny, iż żaden inny dźwięk nie jest w stanie się przebić w promieniu kilku- dziesięciu metrów od wyspy. Są one niczym armia wojsk lotniczych połączona z grupą szybkiego reagowania SWAT. Cały czas w trybie czuwania, gotowe rzucić się do prze- ganiania potencjalnych drapieżników, którym przypadkiem przejdzie przez myśl zapę- dzenie się w pobliże wyspy. Ptaki krukowate szukające łatwej zdobyczy czy błotniaki stawowe nie mają szans z bardzo agresywnymi śmieszkami. Z takiej osłony aż żal nie skorzystać. Dlatego częstymi gośćmi na wyspie są krzyżówki, głowienki a nawet czer- nice. Kaczki te wykorzystują patrolujące śmieszki jako parasol, osłaniający ich gniazda i lęgi przed szponiastymi drapieżnikami. Bezpieczeństwo, które gwarantuje im sąsiedz- two armii rozbójników i awanturników ma też swoją cenę. Bywa i tak, że młode kacze pisklę naruszy wywalczoną przestrzeń osobistą wojowniczej śmieszki. Takie spotkania z sąsiadami mogą skończyć się wówczas utratą życia. Co ciekawe, agresja śmieszek nie zawęża się wyłącznie do innych gatunków. Minimum przestrzeni, mieszczącej blisko 540 gniazd, powoduje, iż nieopatrzny wypad dzieci z gniazda do koleżeństwa może nie być warty nawiązania znajomości. Śmieszki atakują wszystko co się rusza, niezależnie od koligacji rodzinnych. A stres związany z prze- gęszczeniem z pewnością nie pomaga im w łagodzeniu i tak z natury agresywnego charakteru. Podczas jednej z kontroli byli- śmy świadkiem jak nabuzowane „śmiesz- ne” towarzystwo ogłuszyło w locie nawet mewę czarnogłową, która zemdlała i spa- dła do jeziora, prosto pod ponton naszych pracowników. Szybka akcja ratunkowa pozwoliła na uratowanie tego ptasiego skarbu. Do dziś dzień krążą anegdoty o ekstremalnie rzadkiej mewie czarnogło- wej, która spadła z nieba wprost w objęcia ornitologów, którzy od zawsze marzyli, by zobaczyć ten gatunek z bliska.
Mewa czarnogłowa spadła z nieba ornitologom
Czy to oznacza, że śmieszka nie ma na wyspie wrogów naturalnych? Wręcz przeciw- nie, jej największy wróg znajduje się zaledwie kilka metrów od niej, w myśl przysłowia, iż najciemniej jest pod latarnią. To mewa białogłowa, jedna z największych mew, bliska ku- zynka mewy srebrzystej. Umowna strefa buforowa pomiędzy olbrzymią kolonią śmieszki i czterema parami mewy białogłowej jest w miarę neutralna na początku okresu lęgowe- go, na etapie wysiadywania jaj. Gdy tylko pojawią się pisklęta rozpoczyna się jednak rzeź i wielkie zamieszanie. Głodna mewa białogłowa przemierza po prostu na piechotę kilka metrów do lodówki swoich sąsiadów. Małe śmieszki połyka w całości. Podbieranie jaj, zabijanie piskląt, a nawet dorosłych ptaków – to domena największych europejskich mew, przy których ich mniejsi pobratymcy – jak śmieszki – nie mają szans. By zatrzymać marsz pod sztandarem białogłowej, nasi ornitolodzy przeprowadzili akcję palikowania miejsc gniazdowych najdelikatniejszej z lokatorek Wyspy Sitko – rybitwy rzecznej. W ten spo- sób powstały wyjątkowo bezpieczne apartamenty dla specjalnych gości wyspy. Płotki z siatką chronią rybitwy nie tylko przed presją mewy białogłowej, ale i zawsze agresywnej śmieszki.
Zagrożenie z powietrza to jedyne niebezpieczeństwo dla tego wyjątkowego ptasie- go hotelu na wodzie. Drapieżniki naziemne nie są w stanie przebrnąć przez 400 metrów wody, która dzieli ptasią fortecę do brzegu. Wahania wód również nie są tak silne, by wyspę zalać, raczej należy obawiać się odwrotnego zjawiska. Z roku na rok poziom wody w jeziorze obniża się.
Królowa z Wyspy Sitko
Dawniej funkcjonował stereotyp, iż mewy związane są wyłącznie z morzem, zaś ry- bitwy z jeziorami. I z pewnością kilka dekad temu takie stwierdzenie nie odbiegałoby znacznie od prawdy. I tak jak wyspecjalizowane w zdobywaniu pokarmu rybitwy mają wąski zakres tolerancji na zmiany środowiska i pozostają wierne pierwotnym miejscom lęgowym tak w przypadku mew sytuacja zmieniła się diametralnie. Szerokie spektrum
pokarmowe i plastyczność w zajmowaniu nowych środowisk otworzyła przed mewa- mi nowy świat. Zwłaszcza w środowisku przekształconym przez człowieka, który swo- ją gospodarką odpadami stworzył nowe stołówki dla wielu ptaków, w tym mew. Tym samym charakterystyczny dla bałtyckich plaż odgłos mewy usłyszymy obecnie nawet w centrach dużych miast, a gniazda niektórych gatunków zakładane są nawet na rusz- towaniach, mostach czy dachach budynków. Pod tym względem mewy jako oportuniści mają zdecydowanie łatwiej.
W moim subiektywnym odczuciu na Wyspie Sitko prym o miano najpiękniejszej rozstrzyga się między dwoma gatunkami. To mewa białogłowa oraz mewa czarnogłowa. Tej drugiej przy bliższym spotkaniu nie sposób pomylić z żadnym innym gatunkiem (choć z daleka może nam przypominać śmieszkę). Charakterystyczny czarny łeb z czerwoną tę- czówką oka przy biało szarym upierzeniu robi wrażenie ptaka dostojnego, estetycznego, wyróżniającego się z pospólstwa. Faktycznie, jeszcze kilka dekad temu gatunek ten był związany wyłącznie z rejonem Morza Czarnego i basenem Morza Śródziemnego. Pierw- sze lęgi w Polsce stwierdzono dopiero w 1981 roku i od tej pory sporadyczne obserwacje trafiają się w całym kraju. Przy liczebności szacowanej na poniżej 100 par, każda nowa para jest tak naprawdę sukcesem.
Mewa białogłowa rzecz jasna pozbawiona jest czarnego kaptura, w dodatku jest bar- dzo podobna do bliźniaczego gatunku – mewy srebrzystej. Różnią się kolorem nóg, choć nie jest to cecha w stu procentach diagnostyczna. U mewy białogłowej mają barwę żółtą w porównaniu z pudrowym różem u mewy srebrzystej.
Wybierając królową Wyspy Sitko nie możemy zapominać również o najdelikatniejszej, pełnej gracji rybitwie rzecznej, która mogłaby konkurować z dwójką mew o miano najpiękniejszej. Jej długi rozwidlony ogon, smukłe skrzydła, jaskółcza sylwetka i głowa z czarnym berecikiem nadają jej uroku zwinnego akrobaty. Potwierdzeniem niech będą liczne fotografie uwieczniające kadry z powietrznymi manewrami tej rybitwy. Jak więk- szość mieszkańców Wyspy Sitko, rybitwa rzeczna wybiera na miejsca lęgowe jedynie największe zbiorniki wodne, rozległe doliny dużych rzek i większe kompleksy stawów rybnych. Potrafi w tych miejscach tworzyć kolonie liczące nawet ponad 100 par. Mimo to, rzadko którym rodzicom udaje się odchować młode. Śmiertelność młodych rybitw jest dramatycznie wysoka. Gniazdując na piaszczystych łachach w dolinach rzek ich gniaz- da często są spłukiwane z nurtem, gdy poziom wód podnosi się. Ten czynnik na szczę- ście na naszej wyspie nie występuje. Lecz nie tylko zalanie wpływa na straty. Również przegrzanie lęgów może być bardzo niebezpieczne. Temperatura na powierzchni piasku, w dołku gniazdowym z kilkoma kamyczkami czy muszelkami, może dochodzić nawet do 60 stopni. Jeśli ptaki są często płoszone, np. przez turystów szukających najbardziej odosobnionych i bezludnych miejsc na plażowanie, rybitwy nie zdążą wrócić na czas i ochłodzić lęgu swoim ciałem. Te ogromne straty rekompensowane są całe szczęście dłu- gowiecznością tego gatunku – rybitwy mogą żyć ponad 25 lat.
Która z mieszkanek wyspy jest zatem najpiękniejsza? Śmieszka, mewa czarnogłowa, białogłowa, a może rybitwa rzeczna? Ten wybór pozostawiamy w ostateczności tobie.
S.O.S na ratunek
W 2022 roku łącznie zebraliśmy kilkadziesiąt kilogramów śmieci, odpadów pozo- stawionych przez nieodpowiedzialnych użytkowników korzystających z uroków Jeziora Powidzkiego. Uprzątnęliśmy z Wyspy Sitko nie tylko śmieci, ale i zgrabiliśmy martwą ro- ślinność. Wraz z działaniami czynnej ochrony związanymi z nawożeniem żwiru umożliwi to w kolejnym sezonie ponowne zasiedlenie wyspy przez mewy i rybitwy. Pamiętajmy, że są to gatunki chronione, wymagające ochrony czynnej.
Jednak los Piękności z Wyspy Sitko – mewy czarnogłowej – jak i pozostałych jej mieszkańców jest w naszych wspólnych rękach. Wpływanie rowerami wodnymi, kajaka- mi, spuszczanie psów na wyspę, plażowanie czy bezmyślne eksplorowanie bezludnych wysp to tylko niektóre z wielu przykładów, w jaki sposób ingerencja człowieka może do- prowadzić do zniszczenia tego pięknego miejsca i bezpowrotnie wypłoszyć ptaki, które wciąż zniechęcane i niepokojone porzucą w końcu swoje lęgi.
Mimo tych incydentów jest jeszcze szansa, by zachować to unikatowe na mapie Wielkopolski miejsce.
W tym celu podjęliśmy działania prewencyjne, służące oznakowaniu obszaru wokół wyspy. Zamontowaliśmy tablice informacyjne na bojach w linii 50 metrów od Wyspy Sit- ko. Oprócz zakazu wstępu, zbliżania się do mielizny, informują one turystów o gatunkach, dla których wyspa jest ostoją, miejscem lęgowym, domem. I tak jak my byśmy nie chcieli, by ktoś nachodził nas w domu, przeszkadzał w codziennych czynnościach a na zakończe- nie wyrzucił do salonu worek śmieci, tak uszanujmy dobro nas wszystkich – przyrodę. Pamiętajmy też, iż bezpiecznie możemy obserwować ptaki z brzegu, wykorzystując do tego celu lunetę lub lornetkę. Wyspę i jej mieszkańców widać bezpośrednio z odsłoniętej linii brzegowej, bez potrzeby patrzenia z podwyższenia.
Tymczasem już w najbliższej przyszłości, by utrzymać obecny stan Wyspy Sitko i polepszyć warunki bytowania mew i rybitw na tej małej przestrzeni, podzielimy wyspę na kwatery, nawieziemy kilkadziesiąt ton żwiru i wysypiemy na uprzednio położoną pół- przepuszczalną filtrującą geowłókninę. W ten sposób pomożemy odsłonić powierzchnię obecnie zarośniętą przez pokrzywy, zwiększając jej dostępność dla kolejnych ptasich par.

-Rafał Śniegocki
Tekst pochodzi z wydawnictwa „Kierunek Krajobraz – Powidzki Park Krajobrazowy”
